Milena Sztuczka
O SMOKU I ORLICY BIAŁEJ
Była słoneczna sobota. Tata wymyślił, żebyśmy poszli w góry. Dawno nie byliśmy na Szyndzielni. Postanowiliśmy wyjść na szczyt na nogach, zamiast wyjeżdżać kolejką. W nagrodę moja młodsza siostra miała przybić sobie pieczątkę do książeczki górskiej. Chciała mieć taką samą, jaką i ja mam w swojej książeczce.
Droga była długa i trudna. Zrobiliśmy sobie przerwę. Mama odpoczywała na macie, tata oglądał góry przez lornetkę. Ja jadłam na ławce kanapkę, bo byłam bardzo głodna. Nagle wypadła mi z ręki butelka z wodą. Sięgnęłam po nią i zauważyłam pod ławką coś niebieskiego z czarnymi kropkami. Ledwo to było widać między trawami i patykami. Podniosłam. Z bliska wyglądało jak skorupka z jajka.
– O! Ale kolorowa skorupka – powiedział tata – Ciekawe jajo.
– Czyje to jajo? – Zapytałam.
– Może ptaka? – Zastanawiał się.
– Weźmiemy go i sprawdzimy? – spytałam.
– Ok! – zgodził się tata.
Oddaliśmy skorupkę do laboratorium. Poszliśmy też poszukać o niej informacji w bibliotece. Pani z Książnicy Beskidzkiej powiedziała nam, że na pewno archeolodzy powiedzą nam, co to jest.
W końcu okazało się, że dawno temu było to… jajo smoka! Archeolodzy opowiedzieli nam o pewnej legendzie.
W lesie, gdzie jest Szyndzielnia, żyło stado smoków. Miały białe łuski, więc miejscowi nazwali stado Bielskim. Później całe stado smoków poleciało w podróż. Na niebie na swojej drodze napotkało orły. Ich przywódczynią była Biała. Tak mówili na nią miejscowi spod Dębowca, bo była potężna, a jej długie pióra były białe jak śnieg. Smoki chciały walczyć, ale orlica Biała na to nie pozwoliła. Oba stada pogodziły się. Razem pilnowały lasów Szyndzielni i Dębowca. Tak narodziła się wspólna osada, gdzie żyły orły i smoki. Trwało to tak długo, że aż ludzie zaczęli nazywać wioskę, w której mieszkają od nazw stad ptaków: Bielsko-Biała.
Postanowiliśmy, że nie zostawimy w domu takiej fajnej skorupki. Chcemy, żeby oglądały ją też inne dzieci i oddaliśmy ją do Muzeum Historycznego w Zamku Sułkowskich.